czwartek, 28 marca 2013

XV. Wychodzę z założenia, że prawdziwy mężczyzna nie boi się swoich wad i słabości.


Carmen

Poranne chichy dają znak, że panowie zbierają się na trening. Przy okazji budząc wszystkich. Przykrywam się szczelniej kołdrą i przytulam się do poduszki, ale to na nic się zdaje. Nie mogę dalej spać. Moja twarz wygląda okropnie, ale tak to jest jak się pół nocy nie śpi. Doprowadzam się do porządku, zakładam dres i kieruję na salę. Po drodze spotykam Wisienkę i się z nim witam.
- Dobrze spałaś? - pyta z zatroskaną miną.
- Nie bardzo, ale po południu sobie to odbiję - uśmiecham się do niego serdecznie.
- Co racja to racja.
Na salę wchodzimy jako jedni z ostatnich, Zuza już zajmuje swoje miejsce i czeka z aparatem w dłoni na rozwój wydarzeń.
- Czy ktoś mi w końcu powie gdzie jest Zbyszek? - tato już jest lekko poirytowany i chodzi w kółko, nikt z zebranych nie zabiera głosu.
- Pewnie zaspał… - w końcu odzywa się Kosa, ale został po drodze zgromiony wzrokiem Michała.
- To może ja po niego pójdę? - wszystkie oczy skierowały się na moją osobę. Misiek popatrzył na mnie wzrokiem: nie rób tego! Już ja wolę się poświęcić…
- Na pewno zaraz się pojawi, pewnie mu się trochę przysnęło… - stwierdził Winiar.
- No dobrze idź, ale za 10 minut widzę was z powrotem!
- Oczywiście.
Tak więc misję przytransportowania Zibiego na salę czas zacząć!

Z pokoju do moich uszu dobiegają dźwięki telewizora. Pukam, ale nikt się nie odzywa. Wchodzę do środka, a moim oczom ukazuje się postać skacowanego faceta, siedzącego na łóżku i pijącego duszkiem wodę mineralną. Wygląda okropnie w dodatku z rozciętym łukiem brwiowymi zabandażowaną ręką.
- Po co tutaj przyszłaś? Dalej mnie dołować? Możesz sobie darować swoje złote myśli. - bardzo miłe przywitanie z jego strony.
- Przyszłam tutaj, bo od jakichś 3 minut trwa trening, a ciebie na nim nie ma, trener o mało nie wyszedł z siebie. Więc bądź tak uprzejmy i rusz swoje cztery litery.
- Daj mi kobieto spokój i zjedź mi z oczu…
- Chcesz pożegnać się z kadrą?
- Szantażujesz mnie? - pyta z rozbawieniem, zbliżając się do mnie na niebezpieczną odległość.
- Ostrzegam, a to różnica.
- Co ty nie powiesz księżniczko… - staje naprzeciwko mnie tak, że dzielą nas zaledwie milimetry.
- Daruj sobie te tanie teksty.
- Jesteś piękna jak się złościsz - jego usta napierają na moje, całuje zachłannie przypierając mnie tym samym do ściany. 
- Masz 4 minuty na ogarnięcie się, ale to już! - zakomunikowałam mu kiedy udało mi się od niego uwolnić.
Znika za drzwiami łazienki, a ja kręcę głową z dezaprobatą.
Po 10 minutach byliśmy na miejscu.
- No nareszcie, ileż można na ciebie czekać? - powiedział zdenerwowany trener.
- Przepraszam najmocniej…
- Jak ty wyglądasz?
- Jakaś paskuda jelitówka go dopadła, to dlatego. - Patryk z Pawłem wybuchnęli śmiechem, za co natychmiast dostali po ramionach.
- I rozbity łuk brwiowy?
- To przez to, że tak go wyczerpała ta paskudna infekcja i się przewrócił. - nie ma to jak wciskać kiepskie kity własnemu ojcu.
- No dobrze dzisiaj trochę odpoczniesz, ale za dwa dni wracasz do treningów.
- Tak jest, trenerze.
- Pierwszy i ostatni raz ratuję ci tyłek. - mówię do Zibiego. Mina Miśka w tym momencie mówiła wszystko. Po treningu mi to wyjaśniasz.


Zuza

Nie rozumiałam fenomenu popularności Zbyszka w kadrze w ostatnim czasie. Ciągle wałkowano ten sam temat. A w szczególności robił to Michał. Nawet w czasie rozgrzewki na treningu, kiedy zostałam zmuszona robić mu zdjęcia, nie mógł sobie odpuścić, żeby nie wypowiedzieć się na temat ostatnich wydarzeń. Najgorsze było to, że o wszystko obwiniał siebie.
- Jestem kretynem. Jestem skończonym kretynem. - mamrotał pod nosem, siedząc na boisku i rozciągając się. 
- Trudno. Najwyżej po powrocie do Polski wydam album ze zdjęciami Największego Kretyna. Edycja Limitowana. - Moja irytacja sięgała granic, kiedy słuchałam jego jęków i użalania się nad losem Bartmana. Jednocześnie przeglądałam fotki, z których każda przedstawiała Kubiaka. Smutnego Kubiaka, a nie o to tutaj chodziło. - Michał, przecież to, co on robi ze swoim życiem, nie jest nawet w najmniejszym stopniu twoją winą. Przestań się wreszcie zamartwiać, albo pójdę do trenera i uświadomię go, że pupilek Bartman jednak nie zaliczył spotkania trzeciego stopnia z drzwiami od szatni. 
Szantaż, albo użalanie się nad sobą. Wóz, albo przewóz. Ważne, że błyskawicznie podziałało. 
- Nie zrobisz tego! - wypalił. 
- Uwierz, zrobię. Jestem zdeterminowana. A teraz pozwól, że cię pięknie ofotografuję. Uśmiech, proszę! 
- Nie jestem fotogeniczny. 
- Teraz to dowaliłeś! Prawda, że Kubi jest fotogeniczny? No powiedz, Zbysiu. Prawda? - zwróciłam się do Bartmana, który właśnie przyczłapał i od razu rozłożył się na boisku jak pan i władca. 
- Oczywiście. - rzucił. I tyle było z nim rozmowy. 
Niezręczna cisza między naszą trójką, kiedy Michał spoglądał znacząco na mnie, a ja na niego, udając, że przeglądam zdjęcia, przerodziła się w jego nerwowe chrząkanie. 
- Zakrztusiłeś się? - logika Bartmana. Patrzcie i podziwiajcie. 
Kubiak przekręcił oczami z irytacji. 
- Może jakieś głupie „dziękuję” z twojej strony? - odezwałam się, czując narastający z każdą chwilą gniew. Nie po to narażałam swoje zdrowie psychiczne, żeby nie otrzymać w zamian nawet chwili uwagi, albo satysfakcji, że pomagałam w słusznej sprawie i Bartman chociaż trochę zmądrzał. - Wyglądałeś jakbyś spędził pięć lat na froncie wschodnim. Może w zamian za pomoc co nieco nam wytłumaczysz i powiesz dlaczego wczoraj schlałeś się jak Messerschmitt? - Michał wyraził aprobatę dla moich słów, potakując. - O co chodzi? 
Zanim zaczął się nam zwierzać, najpierw dokładnie się rozejrzał we wszystkie strony, czy aby na pewno w pobliżu nie ma kogoś oprócz naszej trójki siedzącej na środku boiska. Jak się później okazało sprawdzał czy w hali nie ma jednej konkretnej osoby, przez którą rozgrywa się ten cały cyrk. 
- Podarłem się z Carmen. - wymruczał zrezygnowany i wbił wzrok w podłogę. Wymieniłam z Kubim zaskoczone spojrzenia. 
- Przecież wy ciągle się o coś kłócicie. Do tej pory jakoś ci to nie przeszkadzało i nie musiałeś tego opijać. - Fakt faktem, musiałam przyznać Michałowi rację. Odkąd się poznali, toczył się nieustanny konflikt na linii Carmen - Zbyszek. Raz było lepiej, innym razem gorzej i potrzebna była interwencja, ale nigdy sprawy nie zaszły tak daleko. 
O wiele za daleko, bo widok załamanego Bartmana pierwszy raz sprawił, że zrobiło mi się go strasznie żal. 
- Olała mnie. Dała mi wczoraj do zrozumienia, że jestem dla niej nikim. - Miałam wrażenie, że zaraz się rozpłacze. On. Nie ja. 
- Eej, stary, głowa do góry - Michał poklepał go krzepiąco po ramieniu. - Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. A poza tym Carmen nie jest pierwsza, ani ostatnia. Tyle fajnych dziewczyn chodzi po świecie. Wystarczy się rozejrzeć. Taka Zuzia na przykład. Nie musisz daleko szukać..
Spojrzałam na niego jakby był ćwierćinteligentem, a moja mina mówiła: Are you fucking kidding me? Aż strach pomyśleć, co by było gdyby Zbyszek wziął sobie jego słowa do serca. Ale ten tylko rozejrzał się i westchnął: 
- Carmen to Mount Everest kobiecości. - jego epickie porównania, to jak wiersze Mickiewicza włożone w usta żula Mietka. 
- Yhy, a ty za to jesteś dolina nędzy i rozpaczy - stwierdziłam z sarkazmem. - Pragnę ci przypomnieć, że to ty traktowałeś ją jak największe zło tego świata, a teraz grasz pokrzywdzonego. Może warto się trochę postarać i zmienić taktykę? 
- Właśnie - podłapał wątek Michał. - Kwiatki, czekoladki, komplementy. Kobiety to lubią. 
- No chyba ty. - popatrzyłam na niego spod oka. Uznania nie da kupić się prezentami i pustym gadaniem. Przynajmniej ja wychodziłam z takiego założenia. 
- Musisz pójść, przeprosić, pogadać, zagadać, przedstawić swoje argumenty... - Michałowi włączył się tryb Wujek Dobra Rada, a ja już powoli miałam tego dość. Kłopoty twojego przyjaciela są twoimi kłopotami. Ale terapia grupowa? Temu, kto wymyślał mój życiorys gratuluję wyobraźni.




Monica: Data publikacji trochę się przesunęła, ale to wszystko moja wina. Biorę to na siebie, bo kwestia Sunny była gotowa już dawno, a moja część (czyt. Zuza) powstawała na raty. Dlatego jest taka wymęczona, co pewnie widać, słychać i czuć. Okej, możecie mnie linczować, bo wiem, że kilka osób czekało na nowość. Miejcie tylko litość dla biednego ucznia. :P 
Wspominacie również coś o rozwoju akcji. Macie może jakieś konkretne propozycje? Co chciałybyście tu zobaczyć, przeczytać? Jeśli tak, to śmiało, jesteśmy otwarte na wszelkie sugestie ;) 

Mokrego Dyngusa ! :*

12 komentarzy:

  1. Wreszcie! Już nie mogłam się doczekać :)
    No, no, no. Zbyś pocałował Carmen... Jakie to urocze. Dobry kit nie jest zły :) Kurczę... Dodawajcie szybko następny rozdział, bo chcę wiedzieć, co wymyśli Zbyszek, by w końcu przekonać do siebie Carmen.
    Zapraszam, w wolnej chwili oczywiście, do siebie na nowe opowiadanie: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/

    Pozdrawiam, no_princess C:

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm...No pocałunek jakoś nie przekonał Carmen do Zbyszka :P Terapia grupowa zawsze spoko :D
    Tak...czekałam na nowość i się doczekałam :D ^^
    Mogłybyście napisać jakąś śmieszną akcję :D Wiecie....chłopaki z Reprezentacji lubią robić sobie kawały to mogłybyście coś tam wymyślić i opisać:D Taka tylko propozycja :D
    Dodawajcie jak tylko możecie nowe rozdziały! :* :)
    Pozdrawiam: Marta♥
    .
    Widział już ktoś HARLEM SHAKE PGE SKRY BEŁCHATÓW? ^^ :D :D :D :D Hahahahahahahahahahhahahahahahahahahah <--- Tyle jestem wstanie powiedzieć na ten temat :D No jak już Winiar tańczy to się dziać musi :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Zbyszek musi się bardziej postarać, żeby zdobyć serce Carmen. Tylko ciekawe, czy mu się to uda. ;)

    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Prędzej śniegowego dyngusa ;/
    Ech ten Zibi, naprawdę mu zależy, ale dawno temu skopał sprawę i teraz tak nagle Carmen nie będzie za nim szaleć. Niech się ogarnie i nie zarywa nocy.
    Za to Michał by mógł w końcu coś przedsięwziąć do Zuzy ;p
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. "-Carmen to Mount Everest kobiecości. - jego epickie porównania, to jak wiersze Mickiewicza włożone w usta żula Mietka. " hahaha padłam. ale masz określenia. ;D ee, mogłybyście mnie informować o nowościach? 36805314

    OdpowiedzUsuń
  7. Super zapraszam do mnie:) http://gdysiatkowkajestcalymzyciem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. http://piszac-marzenia.blogspot.com/
    Zapraszamy na tzw. jednoparty. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja się tam zdaję na waszą wyobraźnię, nie lubię mielić i wsadzać paluchów tam, gdzie są one niepotrzebne. :) Piszecie wyśmienicie, a ja potrafię wybaczyć wszystko, nawet tak długą przerwę.
    Oj, Bartman, Bartman, co za buc z ciebie wyrósł, a może i jeszcze wyrośnie? Ogarnijże się, chłopie. Najpierw darcie kotów, potem przymilanie się do Carmen, potem znowu awantura i znowu usilne całowanie. I jak on chce na takim podejściu ujechać? Jeśli naprawdę zależy mu na tej dziewczynie to musi zmienić nie tylko nastawienie, ale i swój charakter. Bo co za kobieta zechce takiego gbura, który tylko z buźki jest sympatyczny?
    A Kubiak zamiast rozmyślać o Bartmanie to mógłby wziąć dupę w troki i startować do Zuzy! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam to opowiadanie i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału..ja też powoli zaczynam przygodę tak więc zapraszam na http://jestespanemswojegolosu.blogspot.com :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się, że wreszcie dotarłam do Waszego opowiadania. Brak pomysłów na rezerwację czasu dzisiejszego wieczora zachęcił mnie, żebym sobie poczytała. No cóż, muszę przyznać, że obrona Zbyszka przez Zuzkę była naprawdę godna pochwały. Ona wcale nie musiała tego robić. Jednak lepiej nie denerwować Taty trenera... Z niecierpliwością czekam na nowość i zapraszam obydwie autorki na swój blog!:)

    OdpowiedzUsuń
  12. http://time-forlove.blogspot.com/
    Serdecznie zapraszam na mój nowy projekt.

    OdpowiedzUsuń