wtorek, 24 lipca 2012

IV. Niech wszechświat zatrzyma się, na parę maleńkich chwil, poznamy się jeszcze raz, bogatsi o to co dziś już wiemy...


Carmen

Siedziałyśmy sobie z Zuzką na kanapie w naszym wielkim salonie i oglądałyśmy Vivę, zajadając się muffinkami domowej roboty. Śpiewałyśmy sobie nasze ulubione piosenki, które były pokazywane w telewizji. Akurat leciała piosenka Rihanny S&M, kiedy rozdzwonił się mój telefon. Tę melodię poznam wszędzie - "Cambrio dolor”. 
- Halo? - odebrałam, nie spoglądając na wyświetlacz. 
- * Benvenuto! - usłyszałam znajomy głos w słuchawce. 
- * Salve papa! Come va? 
- * Niente di nuovo. Come stai? 
- * Grazie sto bene. E in Polonia. 
- * Che sorpresa. Quando che ora ci vediamo? 
- * Quando tu e? 
- * Io e In Spała. 
- * Noi incontrare dietro due giornos. 
- * Con piacere! 
- * Salutami tuo Luigi e Michele. 
- * Volentieri. Abbracci. 
- * Grazie per vedere, addio. 
- *Addio. 
Pożegnałam się z tatą i wróciłam do Zuzy. 
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość! 
- No to mów...albo nie, czekaj, jeśli to ma coś wspólnego z panem Z. to lepiej oszczędź mi tego... 
- Trochę tak, ale to jest nasza wielka szansa!
- Dziewczyno, konkrety! Co to za niespodzianka? 
- Jedziemy do Spały! 
- Niee! 
- Taaaak! Nie wszyscy są tacy jak Zbyszek... 
- No ja mam taką nadzieję, bo inaczej przyjdzie mi tam zwariować... 
- Nie tylko tobie... Swoja drogą to Łukasz i Michał są spoko, znam ich dość długo. 
- Swoją drogą, jak ty nas tam wkręciłaś do tej Spały? 
- Mój tato przed chwilą dzwonił i nas tam zaprosił.
- Kiedy jedziemy? 
- Za dwa dni. 
- Tak szybko? 
- Nom, powiem ci że trochę się tego obawiam... 
- W sensie czego? 
- Ich reakcji bo nikt oprócz ciebie, Łukasza, Michała nie wie, że jestem córką trenera. Tam będzie Zbyszek i może się trochę zdziwić. 
- Pewnie się ucieszą… 
- Niby kto? 
- No wszyscy. Nie codziennie poznaje się córkę trenera...i jej przyjaciółkę. 
- Pan Z. będzie po prostu wniebowzięty... 
- No pewnie, że będzie...Dlaczego miałby nie być? 
- Coś czuję, ze mu szczęka opadnie na nasz widok... 
- Oj tam, oj tam. Musi wzmacniać swoją psychikę, bo nadchodzimy! 
- Tak Spało, nadchodzimy! 
  
Z jednej strony cieszyłam się na spotkanie z tatą, którego już od dłuższego czasu nie widziałam, ale drugiej strony bałam się reakcji siatkarzy. Tylko Ziomek i Coralgol wiedzieli kim tak naprawdę jestem, znamy się już sporo czasu. 
Nadszedł dzień wyjazdu. Od rana każda z nas krzątała się po mieszkaniu, albo raczej biegała i szukała rzeczy, które były jej potrzebne. 
- Zuzka, nie widziałaś gdzieś mojego aparatu? 
- Wydaje mi się, że jest nadal w moim pokoju. Ostatnio przeglądałam zdjęcia z meczu...
- Tak? I jak podobały ci się? Pójdę sprawdzić czy nadal tam jest… 
- Wiesz, trudno stwierdzić czy mi się podobały, bo wszystkie były podobne. A to podobieństwo wynika z tego, że przewija się na nich sylwetka w zasadzie tylko zawodnika z numerem 9... 
- O znalazł się... Oj tam po prostu dobrze wychodzi na zdjęciach no... Ale nie pomyśl sobie nie wiadomo o czym. On w ogóle mi się nie podoba... 
- Taaa, jasne... 
- Zuzka, proszę Cię! Nie mam zamiaru z nikim się wiązać, przynajmniej na razie... 
- No dobra, dobra, żartuję przecież.
- No ja myślę... Możemy jechać? 
- Czekaj, czekaj. Jeszcze nie jestem do końca spakowana...
- Dobra to czekam i uprzedzam żadnych swatania z Bartmanem, ok? 
- To się jeszcze zobaczy... 
- Zuzka, pamiętaj, że miałyśmy się na nim zemścić 
- No w sumie to tak. Naprawdę masz na to taką wielką ochotę?
- Taak, chcę zobaczyć jego reakcję... Niech się dowie, że się ze mną nie zaczyna! 
- Wiesz, że nie będzie zachwycony...
- Wiem, ale trudno, mógł mnie tak nie nazywać...

Droga do Spały zajęła nam trochę czasu, ale liczyłam się z tym. Z Jastrzębia do Spały trochę drogi jest, do tego doszły korki, itd. W końcu znalazłyśmy spalski ośrodek, znajdował się nie opodal lasów. Od razu w oczy rzucił mi się czarny samochód, z którego wysiadali: Zbigniew Bartman, Michał Kubiak, Michał Ruciak i Paweł Zagumny. Po chwili zabrali swoje torby z bagażnika i udali się do ośrodka. Zaparkowałam troszeczkę dalej mojego jaguara. Po dłużej chwili przystąpiłam do swojego niecnego planu uprzednio oczywiście zorientowałam się czy nikogo nie ma w pobliżu. Na początku przebiłam wszystkie opony w jego samochodzie, by potem na masce napisać czerwoną szminką: „Jestem narcyzem i nie boję się o tym mówić!”. Co prawda cała się zmarnowała, ale było warto teraz tylko czekam na reakcję Zbigniewa Bartmana. 



Zuza

Stałam w hallu ośrodka czekając na Carmen wieńczącą swoje dzieło. Panowało tu nie lada zamieszanie. Co chwilę ktoś wchodził, wychodził i wnosił bagaże. Jedną z tych zapracowanych osób był Kubiak, który za każdym razem gdy przechodził, dziwnie mi się przyglądał, a że stałam prawie przy samym wyjściu, to takich krępujących dla mnie sytuacji było kilka. Za którymś razem wreszcie go olśniło. 
- Wiem! Wiem już skąd cię znam. - podszedł do mnie z przyklejonym do twarzy uśmiechem.- Wreszcie sobie przypomniałem. 
- To miło, ale trochę ci to zajęło. - zaśmiałam się. 
- Skleroza nie boli. 
Dosłownie jak z pod ziemi koło Miśka pojawił się jego " przemiły przyjaciel ".
- Śledzisz mnie? - wycedził z nieukrywaną irytacją. 
- Tak. To takie moje nowe hobby - zakpiłam, bo po raz kolejny wyprowadzał mnie z równowagi. Nie skomentował tego. 
- A tak naprawdę, to co tutaj robisz? - zapytał Michał. 
- Przyjechałam tutaj z przyjaciółką, córką trenera Anastasiego - wyjaśniłam. 
- Czekaj, czekaj - podłapał - Ta dziewczyna od czekolady to córka Andrei? 
- No tak. - odpowiedziałam.
- Zibson, jak siatkówkę kocham, masz przeje*ane. - wyszczerzył się, a Bartman posłał mu krzywe spojrzenie. 
- Tak w ogóle, to Zuza jestem - uścisnęłam dłoń jednemu, jak i temu drugiemu, który jednak podał mi ją chyba tylko z grzeczności.
- Chodź, poznasz resztę chłopaków. - Michał uśmiechnął się przyjaźnie i kiwnął zachęcająco w stronę całej reprezentacji, stojącej przy recepcji. - Chłopaki! - krzyknął - mamy nową koleżankę - poczułam się co najmniej dziwnie, bo wszyscy mierzyli mnie wzrokiem z dołu do góry i z góry na dół. - To jest Zuza. - dokończył.
- Cześć - przywitałam się.
- Siema - odpowiedzieli radośnie.
- Poznaj Kubę, Cichego, Kurasia, Zatiego, Wiśnię, Patryka, Marcina, Ziomka, Igłę, Rucka, Gumę i Winiara. 
Myślałam, że dostanę oczopląsu, kiedy każdy z nich zaczął się szczerzyć. Po chwili dołączyła do nas moja przyjaciółka i wyściskała się z chłopakami, których znała jeszcze z Włoch - Łukaszem i Michałem.
- O, a to jest Carmen. - powiedziałam. 
- Czołem chłopaki!
- Ładne imię - pochwalił Cichy.  
- Dziękuję- odpowiedziała Carmen by po chwili oblać się rumieńcem.
- Ciekawe z której strony - rzucił z sarkazmem Bartman. Jak ja " uwielbiam " tego człowieka. 
- Na pewno ładniejsze od twojego. - zripostował Igła, a tamtemu zrzedła mina. - To co dziewczynki? - objął mnie jednym, a Carmen drugim ramieniem. - Przygotowane na życie pod jednym dachem z siatkarzami? Nie wiem jak tu z nimi wytrzymacie, ale życzę powodzenia. 
- A co, ty się do tego elitarnego grona nie zaliczasz? - zaśmiał się Bartek.
- No ja jestem spokojny w przeciwieństwie do was. - odpowiedział z uśmiechem, a Kuraś popukał się w czoło. 
- Dobra, towarzystwo! Rozejść się! - krzyknął trener Anastasi, po czym podszedł do mnie i Carmen, by się przywitać. - Witajcie, moje drogie - uśmiechnął się i ucałował nas obie. - Wszystko już załatwiłem, o studia nie musicie się martwić. Mam tylko nadzieję, że miło spędzicie tutaj czas i będziecie się dobrze bawić. 
- W takim towarzystwie na pewno - spojrzałam znacząco na oddalających się do swoich pokoi siatkarzy. 
- Według przydziału macie pokój na pierwszym piętrze, między Igłą i Łukaszem a Michałem i Zbyszkiem. Chyba wam odpowiada, prawda? 
- Tak, jasne. - odpowiedziałyśmy. Bo co miałyśmy powiedzieć? Jak najdalej od tego wybryku natury? Jakoś może przeżyjemy... 
- Chodź idziemy się zadomowić…- zabrałyśmy swoje bagaże i udałyśmy się pod wskazane drzwi. 


- I jak, udało Ci się? - zapytałam Carmen, gdy byłyśmy już w pokoju i rozpakowywałyśmy swoje rzeczy. 
- No pewnie, chociaż miałam stracha, że pojawi się Zibi i będzie klapa.
- Ważne, że się udało i poszło gładko. Chcę teraz zobaczyć jego minę jak się dowie. 
- No ja też. Miło nie będzie, to jest pewne. 
Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi. Po chwili pojawił się w nich Kuba. 
- Eeee, cześć - wydukał i uśmiechnął się nieśmiało, chowając ręce za siebie. Czy mi się wydawało, czy on się nas wstydził? - Bo ja tu przychodzę w imieniu wszystkich chłopaków. 
- Tak? A o co chodzi? 
- No bo my organizujemy dzisiaj taką powitalną imprezę i miło by było gdybyście też przyszły. 
- Co o tym myślisz, Carmen? - zapytałam przyjaciółkę. 
- No nie wiem... ale taka okazja może się nie powtórzyć więc idziemy!
- A Bartman tam będzie? 
- Raczej tak, ale spoko. Wiem już, że macie z nim na pieńku, więc jak będzie podskakiwał, to się go zamknie w komórce pod schodami, albo w składziku na miotły i będzie po sprawie - cała nasza trójka zaczęła się głośno śmiać. 
- Może nie będzie takiej potrzeby. 
- W takim razie zapraszamy wieczorem do pokoju obok. Do zobaczenia. - uśmiechnął się ostatni raz i wyszedł.   
- Coś mi się wydaje, że będziemy królować na parkiecie. Dzisiaj pan B. dla nas nie istnieje za to extra zabawa jak najbardziej! 


* Witaj. 
* Cześć tato! Co słychać? 
* Wszystko po staremu. Jak się masz? 
* Dziękuję czuję się dobrze. Jestem w Polsce. 
* Co za niespodzianka! Kiedy się spotkamy? 
* Gdzie jesteś? 
* Jestem w Spale. 
* Spotkajmy się za dwa dni. 
* Z przyjemnością.
* Pozdrów ode mnie Michała i Łukasza 
* Chętnie, ściskam. 
* Dziękuję do zobaczenia, żegnaj. 
* Żegnaj.

1 komentarz:

  1. Zaczyna się zniewalająco. :D Nie wiem, czy będę w stanie komentować wszystkie rozdziały, za co z góry przepraszam. ; /

    OdpowiedzUsuń