Carmen
Siedziałyśmy sobie z Zuzką na kanapie w naszym wielkim salonie i oglądałyśmy Vivę, zajadając się muffinkami domowej roboty. Śpiewałyśmy sobie nasze ulubione piosenki, które były pokazywane w telewizji. Akurat leciała piosenka Rihanny S&M, kiedy rozdzwonił się mój telefon. Tę melodię poznam wszędzie - "Cambrio dolor”.
- Halo? - odebrałam, nie spoglądając na wyświetlacz.
- * Benvenuto! - usłyszałam znajomy głos w słuchawce.
- * Salve papa! Come va?
- * Niente di nuovo. Come stai?
- * Grazie sto bene. E in Polonia.
- * Che sorpresa. Quando che ora ci vediamo?
- * Quando tu e?
- * Io e In Spała.
- * Noi incontrare dietro due giornos.
- * Con piacere!
- * Salutami tuo Luigi e Michele.
- * Volentieri. Abbracci.
- * Grazie per vedere, addio.
- *Addio.
Pożegnałam się z tatą i wróciłam do Zuzy.
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość!
- No to mów...albo nie, czekaj, jeśli to ma coś wspólnego z panem Z. to lepiej oszczędź mi tego...
- Trochę tak, ale to jest nasza wielka szansa!
- Dziewczyno, konkrety! Co to za niespodzianka?
- Jedziemy do Spały!
- Niee!
- Taaaak! Nie wszyscy są tacy jak Zbyszek...
- No ja mam taką nadzieję, bo inaczej przyjdzie mi tam zwariować...
- Nie tylko tobie... Swoja drogą to Łukasz i Michał są spoko, znam ich dość długo.
- Swoją drogą, jak ty nas tam wkręciłaś do tej Spały?
- Mój tato przed chwilą dzwonił i nas tam zaprosił.
- Kiedy jedziemy?
- Za dwa dni.
- Tak szybko?
- Nom, powiem ci że trochę się tego obawiam...
- W sensie czego?
- Ich reakcji bo nikt oprócz ciebie, Łukasza, Michała nie wie, że jestem córką trenera. Tam będzie Zbyszek i może się trochę zdziwić.
- Pewnie się ucieszą…
- Niby kto?
- No wszyscy. Nie codziennie poznaje się córkę trenera...i jej przyjaciółkę.
- Pan Z. będzie po prostu wniebowzięty...
- No pewnie, że będzie...Dlaczego miałby nie być?
- Coś czuję, ze mu szczęka opadnie na nasz widok...
- Oj tam, oj tam. Musi wzmacniać swoją psychikę, bo nadchodzimy!
- Tak Spało, nadchodzimy!
Z jednej strony cieszyłam się na spotkanie z tatą, którego już od dłuższego czasu nie widziałam, ale drugiej strony bałam się reakcji siatkarzy. Tylko Ziomek i Coralgol wiedzieli kim tak naprawdę jestem, znamy się już sporo czasu.
Nadszedł dzień wyjazdu. Od rana każda z nas krzątała się po mieszkaniu, albo raczej biegała i szukała rzeczy, które były jej potrzebne.
- Zuzka, nie widziałaś gdzieś mojego aparatu?
- Wydaje mi się, że jest nadal w moim pokoju. Ostatnio przeglądałam zdjęcia z meczu...
- Tak? I jak podobały ci się? Pójdę sprawdzić czy nadal tam jest…
- Wiesz, trudno stwierdzić czy mi się podobały, bo wszystkie były podobne. A to podobieństwo wynika z tego, że przewija się na nich sylwetka w zasadzie tylko zawodnika z numerem 9...
- O znalazł się... Oj tam po prostu dobrze wychodzi na zdjęciach no... Ale nie pomyśl sobie nie wiadomo o czym. On w ogóle mi się nie podoba...
- Taaa, jasne...
- Zuzka, proszę Cię! Nie mam zamiaru z nikim się wiązać, przynajmniej na razie...
- No dobra, dobra, żartuję przecież.
- No ja myślę... Możemy jechać?
- Czekaj, czekaj. Jeszcze nie jestem do końca spakowana...
- Dobra to czekam i uprzedzam żadnych swatania z Bartmanem, ok?
- To się jeszcze zobaczy...
- Zuzka, pamiętaj, że miałyśmy się na nim zemścić
- No w sumie to tak. Naprawdę masz na to taką wielką ochotę?
- Taak, chcę zobaczyć jego reakcję... Niech się dowie, że się ze mną nie zaczyna!
- Wiesz, że nie będzie zachwycony...
- Wiem, ale trudno, mógł mnie tak nie nazywać...
Droga do Spały zajęła nam trochę czasu, ale liczyłam się z tym. Z Jastrzębia do Spały trochę drogi jest, do tego doszły korki, itd. W końcu znalazłyśmy spalski ośrodek, znajdował się nie opodal lasów. Od razu w oczy rzucił mi się czarny samochód, z którego wysiadali: Zbigniew Bartman, Michał Kubiak, Michał Ruciak i Paweł Zagumny. Po chwili zabrali swoje torby z bagażnika i udali się do ośrodka. Zaparkowałam troszeczkę dalej mojego jaguara. Po dłużej chwili przystąpiłam do swojego niecnego planu uprzednio oczywiście zorientowałam się czy nikogo nie ma w pobliżu. Na początku przebiłam wszystkie opony w jego samochodzie, by potem na masce napisać czerwoną szminką: „Jestem narcyzem i nie boję się o tym mówić!”. Co prawda cała się zmarnowała, ale było warto teraz tylko czekam na reakcję Zbigniewa Bartmana.
Zuza
Stałam w hallu ośrodka czekając na Carmen wieńczącą swoje dzieło. Panowało tu nie lada zamieszanie. Co chwilę ktoś wchodził, wychodził i wnosił bagaże. Jedną z tych zapracowanych osób był Kubiak, który za każdym razem gdy przechodził, dziwnie mi się przyglądał, a że stałam prawie przy samym wyjściu, to takich krępujących dla mnie sytuacji było kilka. Za którymś razem wreszcie go olśniło.
- Wiem! Wiem już skąd cię znam. - podszedł do mnie z przyklejonym do twarzy uśmiechem.- Wreszcie sobie przypomniałem.
- To miło, ale trochę ci to zajęło. - zaśmiałam się.
- Skleroza nie boli.
Dosłownie jak z pod ziemi koło Miśka pojawił się jego " przemiły przyjaciel ".
- Śledzisz mnie? - wycedził z nieukrywaną irytacją.
- Tak. To takie moje nowe hobby - zakpiłam, bo po raz kolejny wyprowadzał mnie z równowagi. Nie skomentował tego.
- A tak naprawdę, to co tutaj robisz? - zapytał Michał.
- Przyjechałam tutaj z przyjaciółką, córką trenera Anastasiego - wyjaśniłam.
- Czekaj, czekaj - podłapał - Ta dziewczyna od czekolady to córka Andrei?
- No tak. - odpowiedziałam.
- Zibson, jak siatkówkę kocham, masz przeje*ane. - wyszczerzył się, a Bartman posłał mu krzywe spojrzenie.
- Tak w ogóle, to Zuza jestem - uścisnęłam dłoń jednemu, jak i temu drugiemu, który jednak podał mi ją chyba tylko z grzeczności.
- Chodź, poznasz resztę chłopaków. - Michał uśmiechnął się przyjaźnie i kiwnął zachęcająco w stronę całej reprezentacji, stojącej przy recepcji. - Chłopaki! - krzyknął - mamy nową koleżankę - poczułam się co najmniej dziwnie, bo wszyscy mierzyli mnie wzrokiem z dołu do góry i z góry na dół. - To jest Zuza. - dokończył.
- Cześć - przywitałam się.
- Siema - odpowiedzieli radośnie.
- Poznaj Kubę, Cichego, Kurasia, Zatiego, Wiśnię, Patryka, Marcina, Ziomka, Igłę, Rucka, Gumę i Winiara.
Myślałam, że dostanę oczopląsu, kiedy każdy z nich zaczął się szczerzyć. Po chwili dołączyła do nas moja przyjaciółka i wyściskała się z chłopakami, których znała jeszcze z Włoch - Łukaszem i Michałem.
- O, a to jest Carmen. - powiedziałam.
- Czołem chłopaki!
- Ładne imię - pochwalił Cichy.
- Dziękuję- odpowiedziała Carmen by po chwili oblać się rumieńcem.
- Ciekawe z której strony - rzucił z sarkazmem Bartman. Jak ja " uwielbiam " tego człowieka.
- Na pewno ładniejsze od twojego. - zripostował Igła, a tamtemu zrzedła mina. - To co dziewczynki? - objął mnie jednym, a Carmen drugim ramieniem. - Przygotowane na życie pod jednym dachem z siatkarzami? Nie wiem jak tu z nimi wytrzymacie, ale życzę powodzenia.
- A co, ty się do tego elitarnego grona nie zaliczasz? - zaśmiał się Bartek.
- No ja jestem spokojny w przeciwieństwie do was. - odpowiedział z uśmiechem, a Kuraś popukał się w czoło.
- Dobra, towarzystwo! Rozejść się! - krzyknął trener Anastasi, po czym podszedł do mnie i Carmen, by się przywitać. - Witajcie, moje drogie - uśmiechnął się i ucałował nas obie. - Wszystko już załatwiłem, o studia nie musicie się martwić. Mam tylko nadzieję, że miło spędzicie tutaj czas i będziecie się dobrze bawić.
- W takim towarzystwie na pewno - spojrzałam znacząco na oddalających się do swoich pokoi siatkarzy.
- Według przydziału macie pokój na pierwszym piętrze, między Igłą i Łukaszem a Michałem i Zbyszkiem. Chyba wam odpowiada, prawda?
- Tak, jasne. - odpowiedziałyśmy. Bo co miałyśmy powiedzieć? Jak najdalej od tego wybryku natury? Jakoś może przeżyjemy...
- Chodź idziemy się zadomowić…- zabrałyśmy swoje bagaże i udałyśmy się pod wskazane drzwi.
- I jak, udało Ci się? - zapytałam Carmen, gdy byłyśmy już w pokoju i rozpakowywałyśmy swoje rzeczy.
- No pewnie, chociaż miałam stracha, że pojawi się Zibi i będzie klapa.
- Ważne, że się udało i poszło gładko. Chcę teraz zobaczyć jego minę jak się dowie.
- No ja też. Miło nie będzie, to jest pewne.
Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi. Po chwili pojawił się w nich Kuba.
- Eeee, cześć - wydukał i uśmiechnął się nieśmiało, chowając ręce za siebie. Czy mi się wydawało, czy on się nas wstydził? - Bo ja tu przychodzę w imieniu wszystkich chłopaków.
- Tak? A o co chodzi?
- No bo my organizujemy dzisiaj taką powitalną imprezę i miło by było gdybyście też przyszły.
- Co o tym myślisz, Carmen? - zapytałam przyjaciółkę.
- No nie wiem... ale taka okazja może się nie powtórzyć więc idziemy!
- A Bartman tam będzie?
- Raczej tak, ale spoko. Wiem już, że macie z nim na pieńku, więc jak będzie podskakiwał, to się go zamknie w komórce pod schodami, albo w składziku na miotły i będzie po sprawie - cała nasza trójka zaczęła się głośno śmiać.
- Może nie będzie takiej potrzeby.
- W takim razie zapraszamy wieczorem do pokoju obok. Do zobaczenia. - uśmiechnął się ostatni raz i wyszedł.
- Coś mi się wydaje, że będziemy królować na parkiecie. Dzisiaj pan B. dla nas nie istnieje za to extra zabawa jak najbardziej!
* Witaj.
* Cześć tato! Co słychać?
* Wszystko po staremu. Jak się masz?
* Dziękuję czuję się dobrze. Jestem w Polsce.
* Co za niespodzianka! Kiedy się spotkamy?
* Gdzie jesteś?
* Jestem w Spale.
* Spotkajmy się za dwa dni.
* Z przyjemnością.
* Pozdrów ode mnie Michała i Łukasza
* Chętnie, ściskam.
* Dziękuję do zobaczenia, żegnaj.
* Żegnaj.
Zaczyna się zniewalająco. :D Nie wiem, czy będę w stanie komentować wszystkie rozdziały, za co z góry przepraszam. ; /
OdpowiedzUsuń