Zuza
Umówiłyśmy się z siatkarzami, że punkt 9 wszyscy mają czekać pod ośrodkiem, byśmy mogli wcielić w życie pomysł Cichego z wycieczką rowerową. Tymczasem był już kwadrans po wyznaczonej godzinie, a żadnego z chłopaków nie było. Czekałyśmy na nich oparte o rowery i gotowe do drogi. Nasuwa się pytanie: skąd wzięliśmy tyle rowerów? Otóż, sztuka perswazji i urok osobisty naszych siatkarzy działa wyjątkowo na tutejszych mieszkańców.
- Co oni tam robią? - westchnęłam zniecierpliwiona, po raz kolejny spoglądając na zegarek.
- Mam nadzieję, że nas nie wystawili i za chwilę się tutaj pojawią... Jak to z tym naszym Zbyszkiem. Jedzie z nami?
- Nie mam pojęcia. On ma sto odmian na minutę. Kto za nim nadąży...
- Zachowuje się jak kobieta w czasie menstruacji - stwierdziła Carmen.
- Powiem Ci, że chyba gorzej.
- Ileż można tego żelu na włosy nakładać? Czy my jedziemy na wycieczkę, czy na pokaz mody?!
- W Spale też są dziewczyny. Musi się chłopak na wszelki wypadek przygotować. Nigdy nic nie wiadomo. - zażartowałam.
- No tak. Nagle strzeli w niego grom z jasnego nieba i zakocha się od pierwszego wejrzenia. Jakoś nie wierzę w te bajeczki...
- Wypadki chodzą po ludziach, a cuda też się zdarzają...
- No nie wiem czy akurat w jego przypadku. O wilku mowa....
Przyszedł 'temat' naszej rozmowy.
- Kogo moje oczy widzą? Czyżby nasz kochany Zbysiu zmienił zdanie i postanowił się do nas przyłączyć? - zapytała z ironią w głosie Carmen, która zwykła to robić, kiedy pojawiał się na jej drodze.
- Zamilcz kobieto, choć na chwilę - zwrócił się do niej, przystając przy rowerach - Który jest dla mnie?
- Niestety. Mówiłeś, że się nigdzie nie wybierasz - powiedział, zmierzający w naszą stronę Winiar - więc dla ciebie nie ma. Cnotka albo piechotka.
Wszyscy oprócz Sharka parsknęliśmy śmiechem.
- Ha, ha, ha, bardzo zabawne - odparł poważnie i zrobił jakąś sztuczną minę.
- No przecież żartowałem. Bierz tą sztukę, która podoba Ci się najbardziej. - Michał zatoczył teatralne koło - Do wyboru, do koloru.
Po chwili byli już z nami wszyscy siatkarze. Zaczęli się przeciągać, ziewać, przecierać oczy, itp., itd....
- Co wy tacy niewyspani? - zapytałam.
- No bo my...- zaczął Jarski, ale nie dane mu było dokończyć, bo przerwał mu Igła, mający widocznie dużo do ukrycia.
- Cichaj! - przyłożył sobie palec do ust. - To nasza słodka tajemnica.
- To wiecie w końcu gdzie jedziemy? Jakieś pomysły? - zapytałam.
- Ja słyszałem - Cichy zniżył głos do konspiracyjnego szeptu - że tutaj niedaleko....jest taki gęsty las...Nie?...A za tym lasem, taki mały zagajniczek... A tam takie piękne kanie rosną....
Podczas gdy Piter zachwycał się nad tegorocznym sezonem grzybobrania, Jarski wgapiał się w telefon, a Zati wylewał na siebie niezliczone ilości sprayu przeciwko komarom, mnie powoli zalewała krew. Z nimi to się gdzieś wybrać.
- Dobra, chodźcie już, bo do wieczora stąd nie wyjedziemy! - zakrzyknął Shark. No popatrzcie, jaki on spostrzegawczy! Ale trzeba przyznać, że udało mu się to towarzystwo przywołać do porządku. Wszyscy skierowaliśmy się do bramy wyjazdowej z ośrodka. Tylko Bartman został w tyle i dziwnie się przyglądał swojemu rowerowi, jakby rozkminiał 'Wsiadać czy nie wsiadać?'
- Shark! - zawołałam do niego - Pamiętaj! Jedna złota zasada! Jak nie umiesz jeździć na rowerze, to na niego nie siadaj!
- Co ja nie umiem?! To się jeszcze przekonamy!
I jakimś cudem udało się wreszcie wszystkim opuścić teren ośrodka.
Carmen
Wycieczkę czas zacząć! Każdy każdego chciał wyścignąć lub prześcignąć, jak kto woli. Biedny rekin, nie bardzo wiedział jak obsługuje się ten sprzęt. Sam tego chciał. Początki są zawsze trudne, ale potem to już tylko z górki. Słoneczko świeciło i nic nie zapowiadało tego, że spłata ono nam takiego figla w postaci deszczu i grzmotów. Nie zdążyliśmy dotrzeć do miejsca, o którym mówił Cichy, kiedy usłyszeliśmy ogromny huk.
- Yyyy co to było? - zapytał przestraszony Wiśnia.
- Burza! - krzyknęłam równocześnie z Kruszyną
- Nie żartuj sobie z nas, bo dzisiaj nie ma prima aprilis - odezwał się Zati.
- Proponuję, abyśmy się zbierali, ponieważ podczas burzy niewskazane jest siedzenie w lesie - powiedział Magento.
- Co Ty nie powiesz?- dlaczego mnie nie widzi to, że Rekin musi być zawsze najmądrzejszy w tym towarzystwie.
- Jeśli chcesz zostać trafiony piorunem to sobie tutaj siedź, my się zwijamy do ośrodka - zakomunikował Rosso.
- Kto w takie bajeczki wierzy?
- Na pewno nie Ty, bo dla Ciebie wszystko jest bajką…- zironizowałam, miałam go już dziś dosyć.
Nie zdążyliśmy nawet się ruszyć, kiedy to z nieba lunął deszcz i to tak jakby ktoś kran odkręcił, ale tak na maxa. Wszyscy pedałowali na swoich rowerach co sił w nogach, byle jak najszybciej znaleźć się w ośrodku. Liczne zakręty nam to klasycznie uniemożliwiały. Każdy był doszczętnie przemoczony. Niektórzy nawet dosłownie rzucali rowery na ziemię, byle tylko jak najszybciej znaleźć się w środku budynku.
Zuza
Nie mając już na sobie ani jednej przysłowiowej suchej nitki, wbiegliśmy do holu. Najbardziej niezadowoloną minę miał Shark. Chyba nie muszę mówić, że wyglądał jak zmokła kura?
- Ja się grzecznie pytam - zaczął zdenerwowany, chociaż 'zdenerwowany' to było delikatnie powiedziane - Kto wymyślił tą całą wycieczkę? Normalnie kastracja na miejscu!
Nie wiedzieć czemu wszyscy przenieśli wzrok na biednego Pipena. Ten zrobił tylko minę niewiniątka.
- O, słyszycie? - Nowakowski zaczął się powoli wycofywać w stronę schodów, prowadzących na piętro - Chyba wujek Andrea woła mnie na obiad. Muszę lecieć! - I dał nogę do swojego pokoju.
- Gadu, gadu, gadka, była sobie chatka - Kurek przysiadł na oparciu sofy i zaczął wyżymać nogawki tak, że za chwilę tuż obok niego utworzyła się wielka kałuża. Przechodząca właśnie pani spalska sprzątaczka spojrzała na niego wzrokiem typu: Będziesz to sprzątał!
Poczułam jak ktoś klepie mnie po ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Ziomka, który wyglądał jakby przed chwilą wyszedł spod prysznica, tyle, że w ubraniu.
- Zuza, pożyczysz mi suszarki do włosów?
Pogoda nie poprawiła się już do końca dnia. Niebo było okropnie zachmurzone, wiatr świstał za oknami, a deszcz wybijał cichy rytm o szyby i parapety. Kruszyna wymyślił nam na ten wieczór ciekawe zajęcie. Otóż, siedzieliśmy w jednym, przytulnym pokoju z ciepłą herbatką, pod kocykami i oglądaliśmy... 'Pamiętniki z wakacji'. Misiek jest wielkim fanem tej patologii.
- Dlaczego ona nie chce z nim być?! Przecież oni do siebie pasują...
- No idiotko, co ty robisz? On cię ewidentnie oszukuje...
Oglądanie tego zacnego serialu (szczególnie z nimi) i psychologiczne rozmyślania. Polecam. Gwarantowane miejsce w zakładzie psychiatrycznym...
Carmen
Co prawda do końca dnia była taka ponura i przygnębiająca pogoda, jakbyśmy właśnie mieli jesień, a nie lato. Na szczęście burza tak jak się szybko pojawiła, tak i prędko zniknęła. Zostałyśmy zaproszone przez chłopaków na seans filmowy do pokoju Miśka i Ryśka. No cóż, można było się tego spodziewać mianowicie tego, że będziemy oglądać ‘Pamiętniki z wakacji’ jako, że Misiek i Rysiek są fanami tego serialu. Oglądanie z nimi jakiegokolwiek filmu łączy się z mocną psychiką osób w ich otoczeniu. Tak więc oni się zachwycali, a my to znosiliśmy.
- Popcornu tylko brak…- powiedziałam do Bartka, który obok mnie siedział, a właściwie to pół na pół, bo leżał i siedział jednocześnie. Nie pytajcie mnie jak on to robi, bo nie wiem…
- Skocz i przynieś - no nie, ja się chyba przesłyszałam.
- Weź rusz te swoje cztery litery i sam sobie idź po niego - powiedziałam już nieźle wkurzona.
- Po co jak Ty możesz iść po niego...
- Znajdź sobie barana, który po niego pójdzie!
- Przestańcie się drzeć, ja tu serial oglądam! - oburzył się Patryk, wszyscy zaczęli pokładać się ze śmiechu.
Tym samym skończyło się naszego oglądanie, bo do pokoju wszedł Andrea i nakazał chłopakom za 10 minut stawić się na sali, ponieważ ma dla nich ważną sprawę...
Pierwsze, co musimy zrobić pod tym rozdziałem, to złożyć komuś życzenia urodzinowe:
Kochany Rekinie,
Życzymy Ci wszystkiego co najlepsze, wiecznej przyjaźni z Kruszyną, zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia i żeby już więcej nie nękały Cię kontuzje, dużo szczęścia, spełnienia marzeń, wielu sukcesów sportowych, złota olimpijskiego i udanych spacerów z Bobkiem u boku. ;);**
A tu mamy jeszcze mały popis twórczości poetyckiej Sunny:
Kiedy rekin atakuje często innym sił brakuje
Swego zdrowia nie szanuje bo się ścigać bardzo lubuje.
Wtedy zwycięstwo lepiej smakuje
Kiedy swych mocy się nie miarkuje.
Szczęki ma wielkie jak dwie armaty
Często nimi kłapie jak dzik wąsaty.
Gdy przeciwnik go widzi po drugiej stronie
Wieje tam gdzie tylko może
Nie chce wściekłości jego oglądać
Bo nie wie co go może spotkać….
Szczęki opadają kiedy on się składa do ataku
Kiedy piłka jest w boisku sędzia gwizda bez nacisku.
Na koniec chciałyśmy polecić dwa blogi:
I to by było na tyle ;) Pozdrowienia dla wszystkich czytających ;**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz